Godzina 12:00 a ja siedziałem jedząc śniadanie. Spałem tego dnia bardzo głęboko. Pochłonięty posiłkiem usłyszałem dźwięk telefonu. Zerwałem się na równe nogi, ale to nie ty dzwoniłaś. Westchnąłem głęboko i dopiero po chwili byłem w stanie odebrać połączenie
-Halo?- przełknąłem ślinę i przez chwile nawet przeszło mi przez myśl, żeby się rozłączyć.
-Stary, mamy zajebistą akcje. Magazyn, ten na wybrzeżach miasta ma dzisiaj dostawę sprzętu elektronicznego. Szykuj manatki i spotykamy się o 21 w naszej bazie, trzeba go trochę przeczyścić- zaśmiał się Adrian.
Cholera znowu akcja. W tamtej chwili pomyślałem, że gdybyś dowiedziała się wtedy o moim zajęciu, znienawidziłabyś mnie. Kiedy mój ojciec od nas odszedł, nie powiem, zrobiłem się cholernym buntownikiem. Myślałem, że tak zwane "rozbrykane" towarzystwo mi pomoże. No i w pewnym sensie pomogło. Wpadliśmy na pomysł, aby wzbogadzić nasze spotkania o nieco poważniejsze rzeczy. Pewnego dnia sporządziliśmy plan miejscowej perfumeri. Zaplanowaliśmy wszystko bardzo dokładnie, kominiarki, wszystko co było potrzebne, aby nie zostawić po sobie żadnego śladu. Bawiło mnie to, chociaż do samego końca myślałem, że to tylko głupia zabawa. Skończyło się na tym, że obrabiliśmy tą perfumerie. Po tej akcji byłem pełny obawy, miejscowe media trąbiły o bardzo dokładnie zaplanowanym włamaniu, gdyż złodzieje nie zostawili po sobie żadnych śladów. Pomyśleliśmy nawet o spryskaniu wszystkich kamer, dlatego nie było żadnych obciążających nas dowodów. Wciągnęliśmy się w to. Co miesiąc wkraczaliśmy z nową akcją. Raz nawet udało nam się obrabować ciężarówkę w ruchu a kierowca dopiero przy swoim celu zrozientował się, że w jego pojeździe brakuje wyposażenia. Stałem się przywódcą. Dbałem o wszystko, planowałem i zarządzałem każdą akcją. To był nasz sposób zarobku. Pieniędzy było z tego tyle, że nie wiedzieliśmy sami, co z nimi zrobimy. Wtedy już mi się to znudziło. Nie chodzi o to, że bałem się konsekwencji, potrafiłbym nawet obrabować komisariat policji, tylko nie kręciło mnie to tak samo jak wcześniej.
-Odpadam- stwierdziłem od razu. Na moje słowa nastała chwila ciszy w słuchawce a po niej rozniósł się donośny krzyk, na który byłem zmuszony lekko oddalić telefon od mojego ucha.
-Nie pękaj kurwa. Stary taka akcja może się już nie powtórzyć. Mamy dokładny plan, ale przedstawiamy Ci go w bazie. Pamiętaj 21 i mam Cie tam widzieć!- rozłączył się, no super.
Nie miałem ochoty tego robić. Pomyślałem sobie, że to ostatni raz i kończe z tym na dobre.
Tego dnia spacerowałem po mieście, myślałem o tobie. Dlaczego jesteś taka niedostępna? Byłem ciekaw, czy tylko na mój dotyk reagujesz tak impulsywnie. Chyba nie ma nic złego w tym, gdy objąłbym Cie w tali? Pomyślałem, że przekonam Cie do otwartości i to był mój cel. Teraz tak myślę, to byłem cholernym dupkiem. Interesowało mnie tylko to, co czuje ja sam a twoje uczucia oddalałem daleko od siebie. Moja miłość do Ciebie zaślepiła mnie na tyle, że nie zwróciłem uwagi na to, że ty nic do mnie nie czujesz. A to przecież powinno być u mnie na pierwszym miejscu. Rozmyślałem tak, dopóki na kogoś nie wpadłem.
-Przepraszam- powiedziałem od razu i podniosłem z chodnika notes. Prostując się zobaczyłem te piękne czekoladowe tęczówki.
Uśmiechnęłaś się lekko a ja od razu się przywitałem.
-Masz może ochotę mnie odprowadzić?- ucieszyłem się ogromnie, gdy zadałaś to pytanie. Szliśmy alejkami Barcelony, rozmawiając o wszystkim.
-Przepraszam za wczoraj. Ja po prostu nie jestem przyzwyczajona do takich rzeczy. Bardzo się wtedy krępuje- twoje wyznanie bardzo mnie zdziwiło. Taka sytuacja, rozmawiamy, jesteś bardzo otwarta nie wstydzisz się, a gdy tylko Cię dotkne, milczysz. Nigdy się z czymś takim nie spotkałem, na ogół poznawałem dziewczyny, które działały zupełnie odwrotnie. O Ciebie trzeba było się starać a to była dla mnie nowa sytuacja. Już miałem łapać Cie za rękę, gdy ktoś złapał mnie za ramie.
-Dylan, jak dobrze, że Cie widzę. Masz to co zawsze?- ten głupi gówniarz mógł mi wszystko zniszczyć. Przeprosiłem Cie na chwile i zabrałem go na bok. Rozmawiając z nim widziałem twoją zaskoczoną minę. Spławiłem młodszego znajomego. W sumie nie znałem go, łączyły mnie z nim tylko sprawy "zarobkowe". Wykręciłem Ci się, że to mój kuzyn i pytał o gre na konsole, którą przynosze mu co tydzień. Kiwałaś głową i chyba mi uwierzyłaś. Pożegnałem się z tobą przy twojej bramie i ruszyłem do domu szykować się na moją ostatnią akcje w życiu.